września 08, 2018

wena. Jak dorwać tego gamonia?

Uwaga! Przed przeczytaniem poniższego tekstu proszę zdecydować, czy mają Państwo dystans do siebie i świata na zewnątrz. Jeżeli odpowiedź brzmi ‘nie’, wówczas muszę, niestety, prosić o opuszczenie tego adresu. Z poważaniem. Ja.

Czujesz ją, już prawie tu jest. Dłużej nie wytrzymasz, to już prawie ten moment. Ups. Nie zdążyłeś.

Wena. Podstępna, dzika, nieokrzesana osobliwość. Trudno wyjaśnić jej pochodzenie, z dowodem tożsamości się nie fatyguje, mówić też nie potrafi. Trochę z nią jak z okresem, tyle że zwykle witana jest trochę milej więc wredota nie wsiąknęła w nią aż tak głęboko. Mimo wszystko, jednak czasem jest bezlitosna. Trzeba dać jej upust. I mimo, że jest jej wszystko jedno, w jaki sposób tego dokonasz, to bawi się z Toba w kotka i myszkę. Zwykle budzi się po prostu jako pilne, wręcz kryzysowe pragnienie zrobienia tego czegoś. Nie kupy. Nie martw się. No chyba, że jej rysunku. Albo rzeźby z plasteliny. Ale generalnie raczej coś trochę bardziej, jakby to ująć, stosownego…? Nie, żeby kupa była niestosowna, w końcu wszyscy ją robimy, nie ma się co oszukiwać, jest to nasza potrzeba fizjologiczna, a w końcu potrzeby fizjologiczne znajdują się na szczycie tej piramidy jak jej tam. Chociaż nie, jednak kupa jest w naszym społeczeństwie objęta banem. Zakazem wstępu do miejsc publicznych. I do cudzych łazienek. Nawet jeżeli są prywatne.

Właśnie ją zaprezentowałam. Powyższe linijki wycisnęła ze mnie moja koleżanka Wylewna. Zeszło mi może z 2 minuty, szybciej pisać się nie dało, w końcu nie wypiłam dziś energetyka, a poza tym nie chciałabym zniszczyć komputera. Aż tak zdesperowana nie jestem. Chociaż po tym co tam powypisywałam można by tak stwierdzić, ale przemilczmy ową sprawę. Nie ma co się plątać w niewygodne relacje. Tyle jest tematów na świecie, a my tu o… o czym tak właściwie…?

A tak. Jestem z powrotem na szynach. Teraz jedziemy już prosto do celu, jak pociąg do Warszawy. A więc ten. Wena, tak?

Jak już wyżej wspomniałam, wena jest tworem bardzo dziwnym. Trudno ją wyjaśnić inaczej niż poprzez porównanie sytuacji przed i po. Inaczej mówiąc, gdyby zrobić coś ‘ot tak’, z obowiązku, oraz ‘ot tak’, bo wena zawitała, efekty nie będą ‘ot takie podobne’. Będą diametralne. Różne. Diametralnie różne. I tak- jeżeli masz talent, lub choćby tylko wyćwiczone umiejętności, wówczas faktycznie inspiracja może nie mieć aż tak olbrzymiego pola do popisu. Natomiast, jeżeli nie zawsze jest ci z daną kreatywną czynnością po drodze, to wena jest twoim deską ratunkową. Chwytaj, póki możesz. Uwierz, że rezultat będzie taki jak w twojej głowie (lub przynajmniej ociupinkę temu bliższy), co przyznajmy- nie zawsze, a nawet prawie nigdy nie ma miejsca. Natomiast z weną, sukces będzie murowany! I kostkowany i tapetowany! No dobrze. Skoro to już ustaliliśmy czas na burzę mózgów. Mózgu. Sama tu jestem, wszyscy już śpią. Jak ją przywołać? Po pierwsze wypadałoby ustalić, że jest to, ogólnie rzecz biorąc, wykonalne. Gdyby nie było, to trochę kiepsko. Mimo wszystko moja teza brzmi: da się. Na przyspieszenie okresu istnieją różne mity i zaklęcia, to jakże by na wenę nie było, no proszę… Skandal!

Pomyślałam więc sobie- też mi się zdarza- że przeleję na papier, znaczy się, na ekran mojego laptopa- moje rady, porady i triki. Nie wiem, jak je nazwać. Po prostu wszystko to, co sprawia, że czuję satysfakcję i ulgę, jak to zrobię. Dobra to zabrzmiało dwuznacznie. Ale wiesz przecież, o co mi chodzi. No dobra, lecimy z tematem, jak kelnerka z mielonym. To nie było śmieszne, przepraszam. W każdym razie- do roboty!

1. Zainspiruj się.

Nie miałabym nic przeciwko, gdyby jakimś przypadkiem to właśnie mój blog stanowił to wielkie źródło inspiracji. I choć wiem, że zapewne tak nie jest, czasem miło jest o sobie pomyśleć, jak o kanclerz Merkel. Z drugiej strony, nie ma się też co oszukiwać, że mój post o kupie uczyni świat lepszym miejscem, nie przesadzajmy.

A tak na poważnie już to polecam youtube- szczególnie filmy kreatywne- przedstawiające różnego rodzaju rękodzieło, cudownie zedytowane filmy, czy też poradniki, jak zrobić coś z niczego. Ważnym aspektem jest również muzyka, która działa na nas kojąco i wprawia w dobry nastrój. Pamiętaj, że istotnym elementem tej układanki jest zróżnicowanie. Także nie warto cały czas siedzieć na komputerze, czekając na olśnienie. Lepiej wyjść na dwór, zrobić rundkę na rowerze, hulajnodze, albo pobiegać. Dotlenienie mózgownicy może zdziałać cuda, a siadając z powrotem przy biurku będziemy mieć dużo więcej energii i pomysłów.

2. Zrelaksuj się.

Jak to mówią? Bez relaksu nie ma weny? W każdym razie jakoś tak. Uwierz mi, że zmęczony i wyciorany mózg działa na kreatywność jak packa na muchy. Czyli nie działa. Najpierw musisz się odprężyć, odstresować i przestać myśleć o tym wrednym Panie Marcinie, który kazał ci drukować 200 kopii jakiego durnego dokumentu poczym nawrzeszczał na ciebie, że to nie ten. Co za debil. Ale wyrzuć to z siebie raz i gotowe. Nie bądź jak drukarka. Raz wystarczy. Inaczej skończy ci się przedwcześnie tusz. A tego nie chcemy.

Także przed przystąpieniem do działania warto się zrelaksować, obejrzeć jakiś film, bądź przeczytać książkę. I wypić kawę- na pobudzenie!

3. Otwórz umysł.

Jasne można kopiować. Ale lepiej wymyślić samemu. Dlatego otwórz umysł, pomyśl czego tak naprawdę chcesz, stwórz kilka pomysłów i wybierz najlepszy. Małe wskazówki i podpowiedzi nie są złe, ale im więcej twojego udziału, tym większa satysfakcja. A o to chodzi. Z tego co się orientuję.

4. Nic na siłę.

Wiem, jestem już nudna, nikt go nie lubi, ale idealnie wpasowuje się w dzisiejszy klimat. Pomimo ze istnieje wiele proroctw, jak go wywołać, nie zawsze się sprawdzają. Okres może przyjść, ale nie musi. To samo tyczy się weny. Nawet wykonując rytuały babci Gertrudy nie ma gwarancji, że się pojawi. Tak samo jak nie ma gwarancji, ze nie przyjdzie za wcześnie.
Dlatego wrzuć na luz. Jak nie dziś, to jutro. Jak wena przyjdzie, zrobisz to raz, a porządnie.

5. Nie myśl- rób.

Teoretycznie dostałabym po tyłku za głoszenie tak absurdalnych idei, ale pomyśl. Nie masz wrażenia, że przypadkowe bazgranie czy pisanie bzdet na kawałku poplamionej kawy kartki ze starej gazety, daje lepszy efekt niż godzinne wpatrywanie się w ekran komputera w trakcie ściśle wyznaczonych przez ciebie tydzień temu 2 godzin na „pracę na komputerze”. A akurat wtedy, to jakoś ni w prawo ,ni w lewo? U see my point! Wspaniale! Dlatego wiesz. Nawet Einstein był człowiekiem- daj sobie czas.

6. Rób dużo wszystkiego. A czasem niczego.

Różnorodność to klucz do sukcesu. Gdyby Picasso kiedyś nie chwycił pędzla, dzisiaj nie mielibyśmy Guerniki.

Warto próbować swoich sił w wielu dziedzinach, nawet jeżeli z początku idzie nam nijak. Z dupy nam idzie. Ale wiesz, jak niezmiennie idzie nam z dupy, i z czasem nie idzie nam z tej dupy trochę mniej, to chyba czas najwyższy podciągnąć portki i iść do lekarza. Znaczy się- szukać dalej. I tak w kółku. Aż znajdziemy ‘to coś’.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

To na tyle od mnie. Post był chaotyczny, nieprzemyślany. Jakby nie mój. Ja tylko siedziałam i klikałam na różne guziki oznaczone jakimiś białymi znaczkami, na jednej z części pewnego dziwnego urządzenia, które na te moje oddziaływania reagował, jak kot na wodę. Znaczy odwrotnie. Biegł za mną. Naśladował mnie. Było fajnie. Dziękuję bardzo wszystkim, którzy te moje wypociny przeczytali. A teraz żegnam, idę się umyć. Wena weną, ale tak, jak mówię. Potrzeby fizjologiczne powinny być na pierwszym miejscu.

Ciao mille!
~Szyszka

17 komentarzy:

  1. Świetnie piszesz i w sumie to zainspirowałaś mnie! :D Teraz już chyba przyszedł czas kiedy ta wena do mnie przyszła.

    https://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wena raz przychodzi, raz odchodzi. Nikt tego nie przewidzi niestety. Inspirować się można zawsze, to bardzo dobry pomysł. Spodobał mi się wygląd bloga :)
    Mój blog-klik

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasem kompletnie nie mam na coś ochoty, a kiedy dostanę taki ''zastrzyk motywacji'', to mogłabym robić tysiąc rzeczy na raz.
    pozdrawiam, mvrtyna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobają mi się zdjęcia ;) Jak mnie złapie wena to moja ręka nie nadąża z pisaniem, ale nadchodzą też takie dni, gdy gapię się w migający kursor. Inspirowanie się to dobry pomysł, jednak niczego na siłę ;)
    Pozdrawiam.
    www.tipsforyoungers.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. AAAAA WENA, jest dla mnie jak znajomy zza granicy, gdy wpadnie to jest mega super, jakbyśmy się widzieli zaledwie wczoraj, ale jak znowu wraca do siebie to całkowicie urywa nam się kontakt. Cóż... może dzięki tym poradą uda mi się kupić dla niej bilet do mnie, by znowu zawitała ;) A tak w ogóle to bardzo zabawne, ponieważ ten wstęp do posta przypomina mi mój, który kiedyś miałam w zwyczaju zawsze pisać przed jakimś rozdziałem, czasami trzeba ostrzec ludzi przed ich własnym brakiem dystansu.
    kliku klik! - MÓJ BLOG

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla mnie najlepszym sposobem na wenę jest inspirowanie się:)
    https://veetmia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. wene włąsnie słyszę, ale chyba znajdę dziękuję za twoje rady :D :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajnie piszesz! I chociaż wpis, może faktycznie trochę chaotyczny to przyjemnie się go czyta. Ahh ta dzika wena, do mnie przychodzi najczęściej w chwilach kiedy mam duużo do zrobienia, a mało czasu... a ona koniecznie pragnie żeby się nią w tej chwili zająć :D A kiedy odkładam to na później, to znika i długo się nie pojawia. Czasem też przychodzi razem z poranną mgłą, albo wieczornym deszczem, wtedy jest spokojna i takie wizyty o wiele bardziej lubię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Ah ta nieokiełznana wena, zawsze nie tam, gdzie jej chcą hahha

      Usuń
  9. Może to dziwne ale ja dostaje weny w wannie często, zamykając oczy i myśląc o tym co zjeść na kolację. Lub gdy idę na spacerze to nagle mnie oświeci i mam ochotę wszystko od razu zapisać bo mój mózg bywa bardzo wredny i gdy tylko coś super mi wpadnie, to tak szybko wypadnie. Lubię Twój styl pisania, zostaję na dłużej! :)
    FotoHart Blog ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak ze wszystkim- jak potrzebujesz, to przekopiesz cały dom i nic. A jak niepotrzebne to leży na szafce od tygodnia hahah
      Dziękuję! :)

      Usuń
  10. Nietypowy post, dający wiele do myślenia. Czasami fajnie czyta się posty napisane takim stylem pisania. Wena raz przyjdzie, a raz nie i masz rację, nic na siłę.
    Pozdrawiam,
    https://www.monabednarska.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam ten post !!! Poczynając od "gównianego " ( wstęp o kupie) początku po świetne rady! Naprawdę miło się czyta i posiadasz super styl przekazu ! Szczerość ponad wszystko! A co do Weny to bywa u mnie jak te nasze kobiece sprawy... przychodzi raz w miesiącu ni z gruchy ni z pietruchy na kilka dni i kilka chwil pozniej znika jak gdyby nigdy nic... czasami człowieka trafia bo mobilizuje się, wkreca w systematyczność i kreatywność osiąga mobilizację do realizacji i co ? Voila WENA odchodzi... I znów caly cykl od nowa ... I bądź tu mądry i pisz wiersze ... serio super post ! Pozdrawiam :):*!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja najczęściej wenę dostaję inspirując się różnymi stronkami w internecie, albo po prostu gdy ją mam biorę laptopa i piszę to co mi się na myśl niesie :)

    https://redamancyy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. "Pomyśleć o sobie jak o kanclerz Merkel" :D to ja mam zupełnie inaczej z weną. U mnie jak jestem wyciszona, spokojna, zrelaksowana to weny brak. Pojawia się za to gdy mam pracy po uszy, sto tysięcy rzeczy do zrobienia i na prawdę brakuje mi nawet ręki żeby ten drogocenny pomysł sobie zapisać. Im więcej mnie w życiu spotyka tym więcej mam weny. :D A jak jest miło i spokojnie to oczywiście nie ma i kropka.

    OdpowiedzUsuń