A co jeżeli, tak jak głoszą coraz większe rzesze motywujących cytatów z internetu, to nie sam wybór ścieżki jest celem? Co jeżeli w życiu naprawdę chodzi o coś więcej niż kolejne papierki i stanowiska zdobywane na drodze edukacji?
Pierwszym i najważniejszym krokiem do odnalezienia swojego ‘prawdziwego ja’ jest szczery rachunek sumienia i przyznanie przed samym sobą, że nie zawsze same dobre chęci wystarczą, a nie we wszystkim jesteś tak dobrzy, jak twoja babcia w gotowaniu. Najlepszym sposobem na uporządkowanie informacji o własnej osobie jest wizualizacja naszych mocnych i słabych stron, a więc wypisanie na kartce rzeczy, w których jest się dobrym i utalentowanym (bądź też przynajmniej przyzwoicie przeciętnym, ale jest dla ciebie jakaś iskierka nadziei) oraz tych, które, pomimo najlepszych chęci, wychodzą ci jak krew z nosa. Warto zadać sobie pytania- jaką osobą jestem, co sprawia mi radość i przynosi satysfakcję, a co niepotrzebnie męczy i stresuje. Należy przyznać się przed samym sobą, że choć nieraz niektóre czynności przynoszą spore korzyści materialne, to sam proces niekoniecznie jest zdrowy. Przykładem jest wieczne tkwienie w pracy, która kompletnie nie pokrywa się z twoimi zdolnościami i zainteresowaniami, lecz przynosi ci duże zyski w postaci dobrej wypłaty, co nie pozwala na rezygnację. Nie przeczę, pieniądze są ważnym aspektem życia, lecz robiąc rachunek sumienia warto rozważyć, czy wykonywana praca nie uniemożliwia ci przypadkiem bycia szczęśliwym, poprzez ciągły stres i próbę spełnienia niemożliwych oczekiwań wszystkich na około.
Dzisiejsze społeczeństwo działa na prostej zasadzie- spojrzawszy na daną osobę i widząc szanowanego adwokata z comiesięcznym rachunkiem z pięcioma zerami, nie bierze się pod uwagę, że pod tą cukierkową fasadą idealności może kryć się osoba wyniszczona depresją i problemami psychicznymi. Równie jest proste: pieniądze = szczęście. Wydawałoby się. Jako zwierzęta wbudowany mamy system hierarchii wżności- jedzenie, siku, kupa. Skutkiem owego schematu jest przedkładanie pieniędzy ponad spełnienie zawodowe i marzenia, co w późniejszym życiu może skutkować zagubieniem i powątpiewaniem w samego siebie i swoje wybory. Dlatego właśnie tak ważne jest utworzenie swojej własnej piramidy zdrowego życia i kierowanie się nią, nawet jeżeli nieraz zmusza nas to wystawienia stopy poza naszą strefę komfortu, ponieważ bez tego nigdy się nie zmienimy.
Podsumowując- życie jest piękną przygodą, która jeżeli przeżyta w zgodzie z naturalnymi zdolnościami i wartościami zaowocuje szczęściem, miłością i spełnieniem. Celem nie jest spełnienie oczekiwań innych i podporządkowanie się panującym trendom czy przeświadczeniom. Życie jest nieprzewidywalne i zawrotne, lecz robiąc to, co leży głęboko w sercu, nigdy nie będziesz czuć się gorszy czy niepewny. Najgorszym, co możesz zrobić, a robisz to zapewne notorycznie, jest porównywanie się z innymi. Niby niewielki drobiazg, lecz jest jak gigantyczna noga postawiona ci w maratonie twojego życia. Kto wygra?
Każdy jest geniuszem, ale jeżeli zaczniesz oceniać rybę pod względem jej zdolności wspinania się na drzewa, to przez całe życie będzie myślała, że jest głupia.
Ostatnio również naszły mnie takie refleksje, czy aby to co robię sprawia mi przyjemność. Czy nie marnuję czasu na rzeczy, które przychodzą mi z trudem, bo ich nie rozumiem, czy nie lubię. Dziękuję za ten post, bo tego tak naprawdę mi było trzeba. Zastanowię się, rozliczę i zobaczymy co z tego wyjdzie...
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wpis! Dokładnie, życie jest przepiękną przygodą.. <3
OdpowiedzUsuńBuziaki,
www.twinslife.pl (klik)
U mnie przyszło to samo z siebie.. wydaje mi się, że co nam jest pisane to się w tym odnajdziemy. Może jedna droga jest dłuższa inna krótsza, ale warto popełniać błędy by być szczęśliwym :)
OdpowiedzUsuńCytat na końcu jest idealnym podkreśleniem tego co robi się dziś z ludźmi. Niestety..
OdpowiedzUsuńTrudno tez określić swoją ścieżkę bo wiele planów moze tak po prostu wziac w łeb. Często nie z naszej winy.
Pozdrawiam i zapraszam http://wwysokichszpilkach.blogspot.com :)
Mi od małego wpajano, rzeczy typu "po co Ci szkoła muzyczna? nauka nauka nauka".. teraz żałuję, że jako mała dziewczynka nie zapisałam się na lekcje, ale człowiek uczy się na błędach. Bardzo dobry wpis. Zwłaszcza spodobał mi się fragment o tym prawniku- w sedno. Pozdrawiam! :))
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga
Piszesz naprawdę świetne posty ^^ niedawno cię znalazłam ale na pewno bedę często wpadać :)
OdpowiedzUsuń